Wczoraj w sieci pojawiły się artykuły, jakoby litewskie Ministerstwo Obrony radziło konsumentom, aby unikali kupowania chińskich smartfonów, a użytkownikom doradziło pozbycie się ich.
Całe to zamieszanie ujrzało światło dzienne po tym, jak raport wspomnianego ministerstwa wykazał, że urządzenia Xiaomi posiadają wbudowaną implementację, która ma pozwalać na wykrywanie i cenzurowanie terminów takich jak „Wolny Tybet”, „Niech żyje niepodległość Tajwanu” czy „Ruch Demokratyczny”. Są to sytuacje, które z pewnością nie są dobrze przyjmowane przez chiński rząd z powodów historyczno-politycznych.
Według informacji w centrum uwagi naszego sąsiada było oprogramowanie przeznaczone dla modelu Mi 10T. W raporcie potwierdzono, iż funkcja jest zdezaktywowana dla krajów Unii Europejskiej, ale stwierdzono również, że istnieje możliwość zdalnego jej aktywowania w dowolnym momencie.
Długo nie trzeba było czekać, aby Xiaomi wydało oficjalne oświadczenie w tej sprawie, w którym czytamy:
Urządzenia Xiaomi nie cenzurują komunikacji. Dotyczy to treści, zarówno odczytywanych, jak i wysyłanych.
oświadczenie Xiaomi
Xiaomi nigdy nie ograniczało i nie będzie ograniczać ani blokować żadnych osobistych działań użytkowników naszych smartfonów, takich jak wyszukiwanie, dzwonienie, przeglądanie stron internetowych czy korzystanie z oprogramowania komunikacyjnego innych firm.
Xiaomi w pełni szanuje i chroni prawa wszystkich użytkowników. Firma Xiaomi przestrzega ogólnego rozporządzenia Unii Europejskiej o ochronie danych (RODO).
Według raportu smartfony Xiaomi pobierają plik o nazwie „MiAdBlacklistConfig”, który zawiera szereg „tytułów, nazwisk i innych informacji o różnych grupach religijnych i politycznych oraz ruchach społecznych”. Stwierdzono, że w tymże pliku znajduje się 449 rekordów. Według ministerstwa mechanizm ma działać tak, że gdy aplikacja (konkretnie Przeglądarka) stwierdzi, iż wprowadzana treść zawiera słowa kluczowe z listy, urządzenie ją zablokuje. Co oczywiste, może to stwarzać potencjalne zagrożenia dla swobodnego dostępu do informacji. Plik został znaleziony na Xiaomi Mi 10T z systemem MIUI Global V12.0.10.0.QJDEUXM. W tym miejscu należy zauważyć, że wspomniana wersja została wydana prawie rok temu (28 października 2020 roku).
Redakcja XDA przyjrzała się bliżej tej sprawie i samodzielnie postanowiła sprawdzić, co tak naprawdę kryje się w tym pliku.
Pod lupę wzięto plik MiAdBlacklistConfig znaleziony o dziwo nie w Przeglądarce, a w aplikacji Mi Wideo w telefonie Xiaomi Mi 11 Ultra na oprogramowaniu xiaomi.eu, a także Xiaomi 11T Pro na ROM-ie Global. Zamiast 449 rekordów, znaleziono w nim ich aż 2210, z których większość nie jest związana z żadnymi grupami politycznymi lub religijnymi.
Po dokładniej analizie pliku odkryto, że zdecydowana większość zapisów jest w rzeczywistości związana z seksem, pornografią i innymi markami smartfonów. Są wzmianki o Tybecie, Hongkongu i innych grupach religijnych, ale poza tym znaleziono też rekordy dot. rządzącej Chinami Komunistycznej Partii Chin czy samej firmy Xiaomi. Gdyby więc była to lista, która istnieje w celu cenzurowania treści (nie wiemy, w jaki sposób miałoby się to dziać w aplikacji do odtwarzania filmów…), które mogą być sprzeczne z polityką chińskiego rządu, wszystkie wzmianki o Chinach raczej nie byłyby w niej uwzględnione, a co za tym idzie — “cenzurowane” w Internecie. Ciężko bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której przy wykorzystaniu oficjalnej przeglądarki Xiaomi nie mielibyśmy dostępu do strony firmy.
Biorąc pod uwagę, że redakcja XDA znalazła plik MiAdBlacklistConfig w aplikacji Mi Wideo i nie znalazła go w Przeglądarce ani na ROM-ie xiaomi.eu, ani na ROM-ie Global, badacze prawdopodobnie popełnili dość duży błąd. Po dekompilacji tej aplikacji okazało się, że obiekt ten to metoda wykorzystywana przez Xiaomi Global Ad Software Development Kit (SDK).

Z testu XDA wynika, iż aplikacja Przeglądarka zarówno w ROM-ie Xiaomi.eu na Xiaomi Mi 11 Ultra, jak i ROM-ie Global na Xiaomi 11T Pro nie odwołuje się do tego pliku. Używa go tylko aplikacja Mi Wideo, i to tylko do filtrowania reklam. Mimo pobrania najnowszej dostępnej wersji Przeglądarki z APKMirror autor artykułu na XDA ponownie nie znalazł żadnych odniesień do pliku MiAdBlacklistConfig.
Na chwilę obecną nie ma więc raczej powodów do niepokoju, jeśli chodzi o prywatność w urządzeniach Xiaomi. Nie sądzę, aby firma co dopiero po przebojach z poprzednim prezydentem USA ponownie chciała być na pierwszych stronach gazet. Pozostaje czekać na więcej szczegółów, ale póki co sprawa wydaje się być zbyt mocno rozdmuchana przez media.
Źródło: XDA