Parę miesięcy temu Xiaomi wprowadziło do sprzedaży w Polsce serię zegarków Xiaomi Watch S1, na którą składają się dwa modele: S1 i S1 Active (jest też wersja S1 Pro, która na razie istnieje wyłącznie w Chinach). W tej recenzji postaram się rzucić trochę światła na to, co oferuje podstawowy model tej linii. Zapraszam serdecznie!
Specyfikacja:
Materiały: Szkło szafirowe + koperta ze stali nierdzewnej
Materiał paska: Skóra cielęca / guma fluorowa
Kolor produktu: Czarny (czarny pasek skórzany + czarny pasek z gumy fluorowej) lub srebrny (brązowy pasek skórzany + szary pasek z gumy fluorowej)
Wymiary produktu: 46,5 × 46,5 × 11 mm (bez paska i wystających elementów)
Wyświetlacz: AMOLED 1,43″
Rozdzielczość wyświetlacza: 466 × 466
Pasek o regulowanej długości: 165,1–225,1 mm (skóra); 149,8–233,8 mm (guma fluorowa)
Pojemność baterii: 470 mAh
Typ baterii: Polimerowa bateria litowo-jonowa
Temperatura pracy: -10–45°C
Wodoszczelność: 5 ATM
Wdrożone normy: GB/T 30106-2013
Czujniki: Czujnik tętna (z czujnikiem natlenienia krwi), akcelerometr, żyroskop, czujnik geomagnetyczny, czujnik atmosferyczny, czujnik oświetlenia
Gniazdo ładowania: Ładowanie indukcyjne
Mikrofon: Obsługuje
Głośniki: Obsługuje
Xiaomi było i nadal jest inwestorem marki Huami; ich zegarki oraz opaski były projektowane właśnie z polecenia chińskiego giganta. Pierwsze modele współpracowały zresztą z aplikacją Mi Fit, lecz po dość krótkim czasie sukcesów sprzedażowych Huami postanowiło stworzyć własną aplikację o nazwie Amazfit. W tym momencie nastąpił rozdział modeli: obsługa opasek została w pierwszej aplikacji, a zegarki przeniesiono właśnie do Amazfita.
Podział zaczął być widoczny dla użytkowników przy okazji premiery Mi Banda 5, a głównym powodem było powstanie konkurencyjnego Amazfit Banda 5. Obie opaski działały w osobnych aplikacjach. Jakiś czas później Amazfit podjął współpracę z Zepp i w tym momencie Xiaomi postanowiło wydawać zegarki pod swoją marką. Tak dostaliśmy pierwszego Mi Watcha (celowo pomijam warianty na rynek chiński oraz Indie, które zostały wydane znacznie wcześniej, ale skoro nie były u nas dostępne, to nie ma powodu, by nas interesowały).
Przechodząc do rozpakowania i sprawdzenia zawartości. Nie wiem, czy Xiaomi miało na celu już samym opakowaniem pokazać, że nie należy mylić ich zegarków z Amazfitem, ponieważ Ci drudzy pakują zegarki w jasne, białe kartoniki, a tu dostajemy ciemnoszare opakowanie, które wygląda bardzo elegancko. Przechodząc do konkretów, w pudełku znajdziemy: zegarek z paskiem skórzanym, instrukcję obsługi, drugi pasek silikonowy oraz ładowarkę indukcyjną w postaci stacji ładującej i kabla USB-C.
Wygląd:
Powiem szczerze, że moje pierwsze skojarzenie po wypakowaniu zegarka to Huawei GT2 Pro. Być może istnieje więcej smartwatchy z taką kopertą, ale ja miałem do czynienia akurat z tym, o którym wspomniałem. Nie zmienia to jednak faktu, że S1 prezentuje się bardzo ładnie. Stal nierdzewna, z której jest wykonana koperta, jest wręcz lustrzana; jedynie boki mają satynowe wykończenie. Ekran chroniony jest szkłem szafirowym, także nie musimy martwić się o zadrapania. Jeżeli jednak to kogoś nie przekonuje i woli dmuchać na zimne, to warto nadmienić, że ekran jest zupełnie płaski, zatem bez problemu możemy nałożyć na niego szkło ochronne.
Po prawej stronie mamy dwa przyciski i tu nie ma zaskoczeń: górny po wciśnięciu na ekranie głównym przenosi nas do menu aplikacji, a w każdej innej sytuacji odpowiada za funkcję Wstecz. Po jego przytrzymaniu uruchamia się asystent głosowy Amazon Alexa, lecz niestety nie jest on obsługiwany w naszym kraju, a sam zegarek czy aplikacja nie pozwalają zmienić tej funkcji. Inaczej wygląda sprawa dolnego przycisku, któremu możemy przypisać dowolną funkcję.
W kwestii paska mamy tu typowy teleskopowy montaż, a szerokość to 22 mm. Testowałem wersję srebrną i w moim odczuciu skórzany pasek wydaje się bardzo delikatny, ale nie chodzi tu o wrażenia z noszenia, a o fakt podatności na zużycie.
Ekran:
Xiaomi Watch S1 posiada duży, czytelny wyświetlacz o przekątnej 1,43 cala oraz rozdzielczości 466 x 466 pikseli. Panel wykonano w technologii AMOLED, a odwzorowanie kolorów moim zdaniem jest bardzo dobre. Szczerze mówiąc uważam, że zarówno Xiaomi, jak i Amazfit robią ekrany świetnej jakości. Ramka wyświetlacza, choć jest dosyć gruba (3-4 mm) zgrywa się z wyświetlaczem na tyle dobrze, że jednym z nielicznych miejsc, w których możemy dostrzec granice panelu, to moment ustawienia jasnej tarczy albo uruchomienie aplikacji pogodowej, gdzie pierwsza strona obrazuje obecny stan warunków atmosferycznych.
Korzystanie:
Xiaomi, obierając własną ścieżkę, postawiło na autorski system operacyjny, który został nazwany MIUI for Watch. Jak jesteście w stanie zauważyć poniżej, karty z widżetami mocno nawiązują do najnowszej odsłony nakładki MIUI na telefony. Producent pozwala na ich całkowitą personalizację, możemy nawet zmieniać układy. Co ciekawe, każdy widżet jest dostępny w dwóch wersjach: ciemnej z ikoną bądź też kolorowej. Ja postawiłem na kolorowe, żeby wzbogacić trochę interfejs, ale dla porównania karty kalorii oraz baterii ustawiłem właśnie na ich ciemne warianty.
Chciałbym także rozwinąć trochę temat obsługi przyciskami. Wiemy już, do czego one służą, ale teraz powiem trochę o tym, jak zachowują się podczas treningu. Pojedyncze kliknięcie górnego przycisku w wielu sportach, zamiast uruchamiać pauzę, przenosi nas do menu, gdzie dopiero możemy zawiesić bądź skończyć trening. Jego przytrzymanie pozwala natomiast natychmiastowo zakończyć trening. Tu odczułem spory ubytek względem serii GTR od Huami, ponieważ ich zegarki potrafią minimalizować treningi, a co za tym idzie, możemy nadal korzystać z pozostałych funkcji zegarka (trening jest widoczny na kartach, do których mamy dostęp na lewo od ekranu głównego). Nie uświadczymy również możliwości pozostawienia włączonego wyświetlacza podczas treningów. W kwestii automatycznego rozpoznawania treningu jest ubogo, bo rozpoznawane są tylko spacer oraz bieg. Konkurencyjne zegarki potrafią wykryć 8 trybów.
Korzystając z zegarka na co dzień jedną z wartych odnotowania kwestii jest fakt braku blokady ekranu. Być może nie każdy nazwałby to wadą, natomiast ja zazwyczaj blokuję zegarek; przydaje się to szczególnie przy kontakcie z wodą. Kolejnym nieudogodnieniem jest brak możliwości odblokowania telefonu zegarkiem przez Bluetooth, a muszę nadmienić, że zegarek oraz telefon są produktami jednej firmy.
Kulawo została rozwiązana kwestia powiadomień. W momencie odczytania, powiadomienie znika już na zawsze. Dla porównania Amazfit pozwala wrócić do powiadomienia do momentu jego ręcznego skasowania na zegarku bądź telefonie. Kolejną rzeczą, którą odczułem negatywnie, jest tryb Nie przeszkadzać. Jest on dostępny i działa w formie harmonogramu, jednak moment, w którym następuje jego rozpoczęcie (komunikat „Dobrej nocy” na zegarku) oraz zakończenie (komunikat „Dzień dobry” wraz z informacją o czasie snu) objawiają się wibracją i podświetleniem ekranu. O ile komunikat o rozpoczęciu możemy zignorować, tak ten o zakończeniu przyjmuje funkcję budzika, zatem jeżeli nie klikniemy w przycisk Rozumiem, zegarek będzie wibrował co 10 minut. Zwróciłem jednocześnie uwagę, że jeżeli sami przełączymy tryb Nie przeszkadzać z poziomu belki, harmonogram przestaje obowiązywać i wraca do normy dopiero po północy (rozpoczęcie nowego dnia). Z drobniejszych rzeczy zdziwiło mnie zachowanie pogodynki, która zwraca temperaturę 0 stopni, jeżeli telefon sprzężony z zegarkiem nie ma aktywnego połączenia z Internetem przez klika godzin. Amazfit przyzwyczaił mnie do tego, że w momencie, kiedy temperatura przestaje być aktualna, pokazuje w jej miejscu temperaturę maksymalną oraz minimalną na dany dzień, co wydaje się znacznie lepszym rozwiązaniem.
Póki co nie wygląda to kolorowo, ale mamy tu także kilka rzeczy, które bardzo przypadły mi do gustu. Otrzymujemy ładowanie indukcyjne (bardzo miły akcent w 2022 roku), możemy także ładować zegarek telefonem wspierającym ładowanie zwrotne. Oznacza to mniej kabli do noszenia, co jest zawsze pozytywnym aspektem. Inny dobry dodatek to dostęp do statystyk snu bezpośrednio z poziomu zegarka. Kwestie pomiaru snu rozwinę bardziej w akapicie poświęconym temu zagadnieniu. Pozytywne zaskoczenie wywołała u mnie również obecność Przypomnień o aktywności fizycznej (i nie mam tu na myśli komunikatów o tym, by nie siedzieć, a się ruszyć). Porównałbym to do rozwiązań znanych z Samsunga Galaxy Watch. Zegarek podpowiada nam, kiedy warto wstać i się rozciągnąć, wybiera nam proste ćwiczenia oraz odlicza czas i ilość powtórzeń, jakie powinniśmy na nie poświęcić. Wszystko zamyka się w kliku minutach. Inne pozytywne strony Xiaomi Watch S1 pozwolę sobie rozwinąć w akapicie poświęconym cechom charakterystycznym tego urządzenia.
Aplikacja Mi Fitness (dawniej Xiaomi Wear):
Na pierwszy rzut oka aplikacja jest prosta i czytelna. Niestety, jej tłumaczenie w kliku miejscach nie jest idealne i potrafi wprowadzić w błąd. Chyba największym minusem korzystania z Mi Fitness jest wymóg ciągłego połączenia z Internetem, aby dane z zegarka mogły zostać wczytane. W innym wypadku raz, że nie przejrzymy aktualnych danych, a dwa, nie zmienimy żadnej opcji w ustawieniach urządzenia. Dodatkowo da się odczuć, że dane w postaci tarcz czy aktualizacji oprogramowania są pobierane z chińskich serwerów. Czas wczytywania i pobierania elementów potrafi zirytować.
Tutaj nadmienię, że o ile personalizacja widżetów została zrobiona na 5+, tak pod względem ilości i stylu oferowanych tarcz jest kiepsko. Znalazłem około 100 tarcz; ta liczba praktycznie nie wzrosła od premiery zegarka (grudzień 2021). Nie ma tu możliwości projektowania czy wgrywania własnych tarcz, a Xiaomi nie informuje, czy w przyszłości stworzy jakikolwiek edytor pozwalający na to. Warto też dodać, że zegarek ani aplikacja nie pozwalają sprawdzić, kiedy urządzenie było ostatnio ładowane, a co za tym idzie, ile czasu pracuje na jednym ładowaniu. Niżej znajdziecie kilka zrzutów ekranu z interfejsu aplikacji:
Cechy charakterystyczne:
Płatności – Na tym polu Amazfit pozostaje daleko w tyle. Wydał tak wiele modeli, a nadal żaden nie pozwala płacić zbliżeniowo. Oficjalnie wspierane jest 10 banków/instytucji, a ich listę znajdziecie poniżej. W aplikacji możemy dodać klika kart; później przed transakcją na zegarku wystarczy wybrać interesującą nas kartę i kliknąć Zapłać.
PIN – Musi składać się z sześciu cyfr i jest jedynym dostępnym zabezpieczeniem. Aktywuje się w momencie, kiedy zegarek wykryje, że został zdjęty. Jest to o tyle ważne, że S1 oferuje płatności zbliżeniowe, zatem w przypadku zgubienia czy kradzieży mamy spokojniejszą głowę.
Alexa – Tutaj nie mam co napisać, usługa nie działa w Polsce i taką właśnie informację dostajemy na zegarku, próbując skorzystać z wbudowanego mikrofonu. Nie ukrywam, że brak możliwości wykorzystania mikrofonu w inny sposób to duży minus tego produktu.
Rozmowy głosowe – Wykonałem dwa połączenia: jedno z domu, gdzie panowała cisza, drugie w trakcie spaceru na otwartej przestrzeni w mieście. Jeżeli chodzi o pierwszą sytuację, to zarówno ja, jak i druga strona połączenia, były pozytywnie zaskoczone jego jakością. Dostałem nawet potwierdzenie, że rozmawiając przez zegarek druga osoba słyszy mnie w lepszej jakości i głośności niż na przykład prowadząc rozmowę przez tryb głośnomówiący w telefonie. W przypadku rozmowy na mieście druga strona również potwierdziła mi, że dźwięk jest lepszy niż przez tryb głośnomówiący. Podobno prawie nie słychać otoczenia.
Wiemy zatem, że S1 pozwala na dobrej jakości rozmowy, ale niestety nie ma róży bez kolców: nie posiada on aplikacji Kontakty czy prostego Dialera, także nie możemy sami wybierać numerów. Mamy tu tylko Historię połączeń i z poziomu zegarka jedynie tak możemy sami inicjować połączenia.
SOS – Funkcja znana użytkownikom MIUI, gdzie po odpowiedniej konfiguracji, klikając szybko 5 razy przycisk zasilania, telefon wysyła naszą lokalizację do numerów alarmowych. Tutaj możemy skonfigurować jeden numer i do niego zadzwonić, klikając szybko 3 razy dolny przycisk. Co ważne, musimy być w zasięgu telefonu, ponieważ połączenie odbywa się przez Bluetooth właśnie za pośrednictwem aparatu telefonicznego. Możemy korzystać z tego także jako szybkiego wybierania dla numeru, z którym najczęściej się kontaktujemy.
Aplikacje – Zegarek pozwala na instalację dodatkowych aplikacji i rozszerzenie swojej funkcjonalności. Niestety, obecnie aplikacji jest tylko 5 i jedyną w moim odczuciu użyteczną jest Kalkulator. Niżej załączam pełną listę:
Pozostałe pomiary:
Kroki – W porównaniu z moim codziennym zegarkiem, którym jest T-Rex Pro, różnica jest naprawdę marginalna. Niedługo będę miał do dyspozycji Amazfit GTR 4 z najnowszymi sensorami i wtedy porównam, czy coś uległo zmianie na tej płaszczyźnie. W tym momencie pozostawię Was z takim zdjęciem porównawczym:
Sen – Tutaj ponownie odniosę się do T-Rexa. wykrywanie czasu zaśnięcia czy pobudki jest praktycznie 1:1 w obu zegarkach. Jedyna różnica dotyczy rozpoznawania faz snu. Jak widać poniżej, S1 wykrywa więcej czasu głębokiego snu; nie jestem w stanie powiedzieć, czy jest to rzetelna analiza, bo musiałbym mieć dostęp do urządzenia medycznego zapisującego fazy snu. Mogę jedynie powiedzieć, że bliżej mi do faz z T-Rexa, ponieważ czasem mimo przespania przykładowo 7 godzin rano nadal czuję się zmęczony, co pokrywałoby się z krótkim czasem głębokiego snu. Minusem S1 jest na pewno fakt, że nie rozpoznaje drzemek podczas dnia.
Tętno – Na tym polu zegarek wypada wyjątkowo słabo. Zdarzały się sytuacje, że siedząc i pisząc recenzję zegarek krzyczał „Uwaga, masz wysokie tętno” (ustawiłem alarm na powyżej 140). W tym momencie według zegarka miałem 150 BPM. Wstałem, wziąłem ciśnieniomierz i okazało się, ze tętno to 83 BPM. Inna sytuacja: podczas treningu, kiedy to pas napiersiowy (Wahoo TICKR), z którym między innymi porównywałem zegarek, wskazywał ~140 BPM, smartwatch postanowił wstrzymać mój trening, informując, że tętno jest za niskie. Załączam kilka zrzutów, żebyście mogli sami przeanalizować (w testach brały udział: T-Rex Pro, Xiaomi Watch S1 oraz Wahoo TICRK).
Kalorie – Xiaomi tutaj poszło w stronę Garmina, bo urządzenie prezentuje nam PPM (podstawę przemiany materii) i kalorie spalone podczas treningów. Nie posiadając wagi tej marki, pewnie bym do tego nie doszedł, ale w moim przypadku PPM prezentowane przez wagę i kcal z treningów wydają się idealnie odwzorowywać to, co firma chciała osiągnąć. Gdyby tylko pomiary tętna wypadały bardziej rzetelnie, byłbym wielkim zwolennikiem takiego rozwiązania.
GPS – Początkowo miałem co do niego obawy. Owszem, producent chwali się, że:
„Wbudowany dwupasmowy układ GNSS obsługuje pięć głównych systemów pozycjonowania satelitarnego: GPS, BeiDou, GLONASS, Galileo i QZSS, a zaawansowane algorytmy optymalizacji pozwalają na szybsze i dokładniejsze pozycjonowanie, zapewniając Ci profesjonalne statystyki.”
Marketing marketingiem, a życie swoje. U mnie już pierwsze łapanie fixa trwało powyżej minuty. T-Rex Pro z jednopasmowym GPS łapie go w 3-5 sekund. Po kilku treningach jednak zegarek się zrehabilitował i ostatecznie teraz łapie fix w maksymalnie 10 sekund.
Moduł GPS jest wbudowany w urządzenie, więc nie musimy ćwiczyć z telefonem (oczywiście zakładając, że nie chcemy słuchać muzyki, ponieważ zegarek nie posiada wbudowanej pamięci, a co za tym idzie, oferuje nam jedynie kontrolę utworów zgromadzonych w telefonie). Kiedy już wyruszymy na trening, nie musimy się martwić o utratę sygnału podczas aktywności, ale ślad na mapie odbiega od ideału. Zobaczcie sami:
Bateria:
Według producenta przy zwykłym użytkowaniu jesteśmy w stanie osiągnąć 12 dni, a w trybie oszczędzania energii nawet 24 dni:
„* Tryb standardowego użytkowania, 12-dniowe warunki testowe: domyślne ustawienia fabryczne z włączonym całodobowym monitorowaniem tętna i z domyślnym ustawieniem pomiaru raz na 10 minut. Odbieranie i wyświetlanie 100 powiadomień push dziennie; ustawianie dwóch alarmów dziennie; sprawdzanie wyświetlacza zegarka 200 razy dziennie; odbieranie i wyświetlanie czterech powiadomień o połączeniach przychodzących dziennie; 30 minut rozmowy telefonicznej przez Bluetooth w każdym tygodniu; podłączanie słuchawek w celu odtwarzania muzyki przez 30 minut w każdym tygodniu; wykonywanie dwóch 30-minutowych sesji sportowych na świeżym powietrzu w tygodniu (z włączonym GPS); korzystanie z technologii NFC do płatności zbliżeniowych dziesięć razy dziennie.
* Tryb oszczędzania energii, 24-dniowe warunki testowe: domyślne ustawienia fabryczne z wyłączonym całodziennym monitorowaniem tętna i stresu oraz włączonym 24-godzinnym nieprzerwanym liczeniem kroków. Odbieranie i wyświetlanie 100 powiadomień push dziennie, ustawianie dwóch alarmów dziennie i sprawdzanie wyświetlacza zegarka 20 razy każdego dnia. Bez sportów na świeżym powietrzu.”
Oto moja konfiguracja: tętno, stres oraz natlenienie krwi 24/7, około 80 powiadomień, jeden budzik, podświetlanie ekranu gestem (jak mi się wydaje) 200-300 razy, cztery rozmowy po około 5 minut, bez słuchania muzyki, 6 treningów w tygodniu (40 minut dziennie), bez AoD. Na takiej konfiguracji udało mi się osiągnąć 4 dni i 17 godzin, ale nie nazwałbym mojego trybu intensywnym użytkowaniem. Czas ładowania to 2 godziny.
Wady i zalety:
+ Statystyki snu dostępne z poziomu zegarka
+ Płatności zbliżeniowe
+ System motywujący do aktywności fizycznej
+ Ładowanie indukcyjne
+ Rozmowy przez zegarek (Bluetooth)
+ Szafirowe szkło
+ Opcja SOS (szybki kontakt)
– Mała oraz słaba jakościowo baza tarcz bez możliwości tworzenia własnych
– Wi-Fi w zegarku… tylko po co, kiedy nie mamy tu pamięci wewnętrznej
– Bark możliwości odblokowania telefonu zegarkiem
– Alexa nie działa w Polsce, co znacznie ogranicza potencjał obsługi komendami głosowymi
– Mało rzetelny pomiar tętna
– Powiadomienia znikają bezpośrednio po otwarciu
– Uciążliwa implementacja trybu Nie przeszkadzać
– Bark możliwości zmiany funkcji przytrzymania górnego przycisku
– Brak lepiej rozbudowanych statystyk treningowych: PAI, EPOC czy czas regeneracji (obecnie nawet Mi Bandy to oferują)