Xiaomi Mi 11 Ultra to smartfon mający otworzyć nową kartę w historii marki – zarówno pod względem swoich możliwości fotograficznych, jak i parametrów technicznych. To pierwszy telefon Xiaomi, który oficjalnie wspiera wodoodporność zgodnie z certyfikatem IP68, ma on mieć najlepsze aparaty na rynku, a także umożliwiać superszybkie ładowanie zarówno po kablu, jak i bezprzewodowo. Za dopiskiem „ultra” idzie niestety również cena. Sprzęt wyceniono w Polsce na 5699 złotych, co w chwili pisania tej recenzji plasuje go cenowo w jednej linii z najmocniejszym flagowcem od Apple, czyli iPhone’em 12 Pro Max. Czy cena odpowiada możliwościom tego sprzętu i czy jest on w stanie w ogóle nawiązać rywalizację z produktami konkurencji?
Do testów otrzymałem tylko telefon wraz z etui, zatem nie będę mógł opisać zawartości pudełka, a także tego, w jakim tempie rzeczywiście ładuje telefon dołączona do zestawu ładowarka, za co przepraszam.
Wygląd
Po wzięciu telefonu w dłoń wyraźnie czuć to, że jest on ciężki. 234 gramy, w połączeniu z ceramicznym tyłem i prawdopodobnie największą wyspą z aparatami, jaką kiedykolwiek widział świat, sprawiają, że obsługa tego smartfonu jest co prawda możliwa jedną dłonią, aczkolwiek trzeba się trochę nagimnastykować, aby dostać się do górnej krawędzi wyświetlacza. Nie sposób nie zauważyć przy tym, że wspomniana wyspa dość mocno wystaje poza obudowę – z pewnością bardziej, niż w wielu innych modelach. W wielu dyskusjach, w których uczestniczyłem, żartowano, że mogłaby ona być zawieszona np. na krawędzi stołu. Z ciekawości sprawdziłem tę kwestię na swoim egzemplarzu i nie udało mi się dokonać tej sztuki.
Etui dołączone do telefonu mogę ocenić bardzo pozytywnie. Niebieski, chropowaty materiał, z którego zostało ono wykonane, moim zdaniem bardzo poprawia wygodę i obsługę urządzenia, a przy tym z pewnością mocno niweluje wystawanie wyspy z aparatami. Trzeba jednak przy tym zwrócić uwagę na to, że wciśnięcie przycisków na boku telefonu wymaga wtedy trochę większej siły niż normalnie.
Xiaomi określa wygląd Mi 11 Ultra mianem „reżyserskiej wizji”. Nie wiem, czy jest to właściwe określenie – ogółem telefon mi się podoba, odróżnia się od innych, ale w moim odczuciu pewne zastosowane tutaj rozwiązania, jak na przykład tylny wyświetlacz, są po prostu przekombinowane i niepotrzebne (o czym później).
Ekran(y), wydajność, multimedia
Do 6,81-calowego, AMOLED-owego ekranu Mi 11 Ultra pod względem parametrów technicznych nie mam większych zastrzeżeń. Wszelkie oglądane na nim treści wyglądały ładnie, jasność maksymalna sięgająca w trybie automatycznym do 1700 nitów pozwala bez problemu dostrzec elementy interfejsu w pełnym słońcu, zaś sam wyświetlacz obsługuje odświeżanie 120 Hz i rozdzielczość WQHD+ (1440×3200 pikseli). Na ekranie znajduje się folia ochronna, sam wyświetlacz jest natomiast chroniony powłoką Corning Gorilla Glass Victus. Nie podoba mi się natomiast zakrzywienie ekranu, gdyż często powodowało ono u mnie przypadkowe przesunięcie oglądanego filmu o kilka sekund. W ustawieniach można znaleźć opcje umożliwiające dostosowanie obszaru, w którym dotyk będzie ignorowany, więc po odpowiednich modyfikacjach preferencji problem nie powinien być aż tak odczuwalny. W ekranie zamontowano czytnik linii papilarnych, który działał normalnie, choć trzeba go mocno przycisnąć, żeby odblokować ekran.
Zupełnie nie rozumiem natomiast sensu stosowania tylnego wyświetlacza, zapożyczonego przez Xiaomi z Mi Banda 5. Umożliwia on ustawianie własnych tekstów i grafik, wyświetlanie godziny, daty, stanu naładowania baterii, informacji dot. powiadomień, a także odbieranie połączeń czy podgląd fotografowanego obiektu w aparacie po to, aby wykonać sobie selfie bardziej szczegółowym tylnym aparatem. W teorii brzmi super, w praktyce prawie nigdy nie kładłem telefonu głównym ekranem do dołu, więc wyświetlacz był dla mnie zupełnie niewidoczny.
To fajny bajer, ale jednak tylko bajer, który użyłem kilka razy, a potem zapomniałem o jego istnieniu. Dla mnie mogłoby go tutaj zupełnie nie być.
Rozumiem, że powodem zastosowania tutaj tego wyświetlacza przez Xiaomi była zapewne chęć poprawienia rozkładu masy telefonu po dołożeniu bardzo wystających aparatów, by ten nie chybotał się za bardzo, gdy leży na stole. Bez wyświetlacza byłaby tu pusta, niewykorzystana przestrzeń. Niemniej jednak sądzę, że nie wykorzystano jego potencjału na tyle, by traktować go jako coś bardziej przydatnego niż efektowny gadżet.
Starałem się uchwycić jakość podglądu z tylnego wyświetlacza, ale się nie udało. To, co widać na zdjęciu, nie do końca jest adekwatne do tego, co widać rzeczywiście.
Głośniki stereo sygnowane tak jak w Mi 11 marką Harmon Kardon grają głośno i w mojej opinii całkiem przyzwoicie, głęboko. Podobnie wygląda sytuacja na słuchawkach – dźwięk odtwarzany przez Mi 11 Ultra mi się podoba. Można dostosować brzmienie do swoich preferencji przy pomocy equalizera działającego we wszystkich aplikacjach, a także opcji umożliwiającej dostosowanie dźwięku do jednego z typów słuchawek sprzedawanych przez Xiaomi.
Telefon „Ultra” nie byłby rzeczywiście „ultra”, gdyby nie miał flagowego procesora. Tak jak w Mi 11 znajdziemy tutaj 8-rdzeniowy, najnowszy układ Qualcomma, czyli Snapdragon 888, rozpędzający się do maksymalnej częstotliwości 2,84 GHz. W Polsce pokazano wersję z 12 GB RAM typu LPDDR5 i 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.1 i również taką wersję miałem okazję testować. Recenzję opieram na wrażeniach z wersji China Stable (do 12.5.4.0) oraz xiaomi.eu (21.4.28).
Mi 11 Ultra, także w wersji chińskiej, posiada certyfikat Widevine L1, umożliwiający np. oglądanie Netflixa w rozdzielczości Full HD, a wszystkie ROM-y MIUI na te urządzenie, także te chińskie, są certyfikowane przez Google, dzięki czemu po włączeniu opcji „Basic Google Services” w ustawieniach i instalacji sklepu Play np. z apkmirror jest możliwe normalne korzystanie z wszelkich usług Google, w tym także Google Pay (działa certyfikat SafetyNet).
Kiedy Snapdragon 888 debiutował na rynku, oglądałem oczywiście różne materiały wideo poświęcone urządzeniom pracującym pod jego kontrolą. Wynikało z nich, iż tenże układ ma tendencję do nadmiernego nagrzewania się. Po sprawdzeniu Mi 11 Ultra mogę powiedzieć, że moim zdaniem nie jest aż tak źle. Podczas normalnej pracy, oglądania filmów itd. telefon robił się ciepły, fakt, ale nigdy nie czułem, że mam do czynienia z „grzejnikiem”, czego niestety nie mogę powiedzieć o Mi 10T Lite, którego używam na co dzień. Jedyne sytuacje, w których telefon rzeczywiście był dość gorący, dotyczyły głównie robienia zdjęć i filmów przez więcej niż kilka minut.
MIUI to MIUI – ma ono zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Tworzenie coraz większej gamy telefonów z pewnością nie pomaga optymalizacji nakładki, która z pewnością mogłaby działać lepiej na wielu urządzeniach. W przypadku omawianego modelu na wydajność nie narzekałem – wszystko, co uruchamiałem na Mi 11 Ultra, działało normalnie i bez większych problemów, choć muszę podkreślić, że nie mam pod tym względem wielkich oczekiwań (nie gram na telefonie, od tego mam komputer). Jeden raz zdarzyło się, że telefon przestał reagować na dotyk w momencie oglądania filmu na Netflixie, ale ponowne uruchomienie urządzenia rozwiązało problem. Mimo 12 GB RAM-u kilka razy zdarzało się, że telefon z jakiegoś powodu usuwał z pamięci część uruchomionych aplikacji w ciągu nocy. Były to jednak sytuacje sporadyczne. Warto zauważyć, że realnie zazwyczaj mamy do dyspozycji ok. 8 GB RAM-u – resztę „zabiera” sobie nakładka.
Czas działania na baterii 5000 mAh będzie zależeć od użytkowania danej osoby, rozdzielczości i częstotliwości odświeżania. Ja zazwyczaj korzystałem ze smartfona przy częstotliwości 60 Hz i rozdzielczości QHD+; w tym przypadku telefon powinien wytrzymać ok. półtora do dwóch dni pracy (niestety nie mam zrzutów ekranu z czasem na ekranie…).
Aparaty
Poza małym wyświetlaczem wyspa Mi 11 Ultra mieści także 3 moduły aparatów:
- 50 Mpx – moduł główny Samsung S5KGN2, rozmiar 1/1.12″, światło f/2.0, rozmiar piksela 1.4µm, laserowy autofokus Dual Pixel z detekcją fazy, optyczna stabilizacja obrazu,
- 48 Mpx – moduł peryskopowy Sony IMX586 z maks. 5-krotnym optycznym przybliżeniem, rozmiar 1/2.0″, światło f/4.1, rozmiar piksela 0.8µm, autofokus z detekcją fazy, optyczna stabilizacja obrazu,
- 48 Mpx – moduł szerokokątny Sony IMX586 o kącie widzenia 128 stopni, rozmiar 1/2.0″, światło f/2.2, rozmiar piksela 0.8µm, autofokus z detekcją fazy, brak OIS.
Z przodu zaś znajduje się 20-megapikselowy moduł Samsung S5K3T2 o rozmiarze 1/3.4″, świetle f/2.2 i rozmiarze piksela 0.8µm.
Według przekazu marketingowego polskiego oddziału Xiaomi moduły aparatów w Mi 11 Ultra tworzą „nowy szczyt fotografii”, robią doskonałe, profesjonalne zdjęcia nocą, a „ruchome obiekty, nagrania na odległość czy ciemne nocne scenerie przestają być wyzwaniem dla epickiego aparatu”.
Jak te ochy i achy pokrywają się z rzeczywistością? Po wykonaniu około 500 zdjęć w trybie automatycznym mogę stwierdzić, iż są momenty, w których ten telefon potrafi zrobić ujęcia ładne, cieszące oko (tych jest większość), ale odnotowałem też sytuacje, gdzie działy się cuda-niewidy.
W dzień przy pomocy Mi 11 Ultra wykonacie dobrze wyglądającą fotkę każdym z modułów. Zupełnie niezłe w wielu przypadkach wychodzą też zdjęcia z przybliżeń większych niż 5-krotne, oczywiście pod warunkiem, że nie przesadzimy z wartością zoomu (do 10-15 razy, dalej bywa już różnie). Zdarzały mi się od czasu do czasu zmiany w reprodukcji kolorów przy zdjęciach tego samego obiektu wykonanymi różnymi obiektywami. Wieczorem, jeśli w otoczeniu znajduje się wystarczająco dużo światła, najpewniej zdjęcia wyjdą dobre. Część z nich wydaje się być dość miękka, widać dość mocno flary od źródeł światła. Warto mieć włączony tryb nocny (który domyślnie włącza się również automatycznie w odpowiednich przypadkach). Zdjęcia typu selfie mają dużo szczegółów i generalnie byłem z nich zadowolony.
Filmów nie kręciłem zbyt wiele, więc z ich oceną się wstrzymam.
Zdjęcia w pełnej rozdzielczości pod tym linkiem (650 MB).
Podsumowanie
Mi 11 Ultra ma być telefonem bez kompromisów. Znalazła się w końcu wodoodporność, obudowa jest ceramiczna, a pod wieloma względami telefon jest praktycznie w tej samej lidze co konkurencja. Nie zmienia to jednak faktu, iż tylny wyświetlacz jest równie przydatny, co zeszłoroczny śnieg, zaś zakrzywienie ekranu raczej przeszkadza, niż pomaga. Dla mnie zdjęcia w nocy nie są dużym priorytetem, lecz z pewnością w telefonie za tyle pieniędzy mogłyby one być trochę lepsze. Do ciężkości trzeba się przyzwyczaić. Moje wątpliwości budzi kwestia przyszłej optymalizacji nakładki w sytuacji, gdy Xiaomi wydaje coraz więcej modeli telefonów.
Mi 11 Ultra jest przykładem telefonu całkiem dobrego, ale w pewnych aspektach po prostu przekombinowanego i moim zdaniem niewartego wydania takiej kwoty, zwłaszcza że w podobnej cenie można dostać np. wspomnianego iPhone’a 12 Pro Max czy Samsunga Galaxy S21 Ultra.
Pozwolę sobie na drobną dygresję, mając nadzieję na ciekawą dyskusję w komentarzach. Ktoś kiedyś powiedział, że rzecz jest warta tyle, ile ktoś chce za nią zapłacić. Jeśli ktoś chce zapłacić 5700 złotych za Mi 11 Ultra, to mu tego przecież nie zabronię. Osobiście jednak nie wydałbym tyle pieniędzy na żaden telefon, niezależnie od marki, z prostego powodu – w 2021 roku flagowce oferują raczej recykling tych samych rozwiązań, niż wprowadzają coś naprawdę nowego i unikatowego. Ich obecne ceny są po prostu niewspółmierne do innowacji przez nie wprowadzanych. Ponadto w ciągu ostatnich lat bardzo mocno rozwinęła się średnia półka, w której możemy dostać 90% możliwości flagowych telefonów za zdecydowanie mniejszą cenę. Eksflagowce pokroju Mi 10 czy starszych iPhone’ów też nie zestarzały się na tyle, żeby trzeba było od razu kupować koniecznie najnowszego flagowca. Dla mnie nie jest potrzebne nagrywanie filmów 8K czy superzwolnione tempo, nie widzę też potrzeby zerkania na tylny wyświetlacz. To są rzeczy, które wykorzystam może kilka razy w trakcie używania telefonu, a potem o nich zapomnę. Na co mi to zatem? Odpowiedź pozostawiam Wam.
Zalety:
+ dobry ekran i jasność maksymalna,
+ wydajność,
+ dźwięk na głośniku i słuchawkach,
+ dołączone etui,
+ wodoodporność,
+ ogólna jakość zdjęć,
+ całkiem dobry czas pracy na baterii.
Wady:
– zakrzywienie ekranu, które może u niektórych powodować przypadkowe dotknięcia,
– tylny wyświetlacz – jest OK, ale gdyby go nie było, to nie zauważyłbym większej różnicy,
– waga i bardzo mocne wystawanie wyspy z aparatami,
– zdjęcia w nocy mogłyby być trochę lepsze,
– cena – nie konkuruje ona z innymi markami, które można dostać taniej.